Brodzenie z anteną, czyli jak badać skuteczność przepławek

Wywiad z prof. dr hab. Romanem Żurkiem z Zakładu Badań Ekologicznych

Co to za pigułka, którą trzymasz w palcach?

To akustyczny implant, który wszywamy rybom pod skórę, by móc później obserwować co robi w rzece. Czy przepływa przez zbudowaną w projekcie przepławkę, czy nie.

Czyli jak? Łapiecie ryby i każdej robicie operację: nacinacie lancetem skórę, wsadzacie tę pigułkę i zaszywacie? Ten implant potem wysyła sygnały z jakimiś informacjami?

Wysyła swój charakterystyczny kod. Wszywając implant zapisujemy jaka ryba go dostała, więc potem możemy powiedzieć, że: z piętnastu wypuszczonych ryb w górę rzeki przeszły przez przepławkę dwa pstrągi i cztery świnki różnej wielkości, dwie świnki popłynęły w dół, a pozostałe ryby, prawdopodobnie zamieszkały na dłużej w zasięgu przepławki.

Wszczepianie pod narkozą nadajnika akustycznego (wymiary: 12×6 mm)

Jak drogie jest takie urządzenie?

Półtora tysiąca złotych za sztukę. Do tego dochodzą drogie urządzenia zapisujące ruch ryb – tzw. hydrofony, które kotwiczymy w rzece kilkaset metrów powyżej i poniżej przepławki. Po paru miesiącach, kiedy baterie implantów wszczepionych rybom przestają już działać wydobywamy je, podłączamy do komputera, odczytujemy zapisy i wiemy co robiła każda z ryb.

Ile ryb ma takie identyfikatory na Wisłoce?

Wszczepiliśmy je sześćdziesięciu rybom, które wypuściliśmy poniżej trzech przepławek.

Przygotowanie hydrofonów do zatopienia

Opłaca się to?

Jak się wydaje ponad milion złotych na przepławkę, to dla sprawdzenia czy ona działa, to nie są to duże sumy.

Nie ma tańszych metod badania?

Są – można znakować ryby plastikowymi znaczkami wszczepionymi pod płetwę grzbietową z nadrukowanym numerem telefonu. I liczyć, że wędkarz, który ją złapie do nas zadzwoni. I powie co złowił i gdzie. Problem w tym, że ta metoda daje informacje zaledwie o 1-2% oznakowanych ryb.

Ile ryb należałoby w ten sposób oznakować w przypadku badania przepławek, żeby mieć sensowne wyniki badania?

Najlepiej kilka tysięcy, by mieć pewność, że dowiemy się czegoś o kilkudziesięciu oznakowanych rybach. Kiedy parę lat temu robiliśmy takie badanie na Sanie w Stalowej Woli, to zadzwoniło do nas tylko dwóch wędkarzy, jeden z Sandomierza (40 km poniżej) w sprawie klenia, a drugi spod Warszawy (200 km poniżej) w sprawie certy. Certa jest dwuśrodowiskowym gatunkiem, więc pewnie płynęła do morza.

Boleń z plastikowym znaczkiem z numerem telefonu

Są jeszcze inne metody badania przemieszczania się ryb?

Stosuje się jeszcze inne implanty – tzw. pasywne. One nie potrzebują prądu, bo nic nie nadają. Ich aktywność wzbudza antena. Wszczepia się je rybom podobnie jak chipy psom i kotom przy pomocy specjalnej strzykawki. Anteny można rozkładać płasko na dnie rzeki lub w szczelinach przepławki w formie okna, przez które przepływa znakowana ryba i zostaje odnotowana. Działa to jak wykrywacz chipów. Taką metodę też przetestujemy na Wisłoce do badania skuteczności przepławek.

Dlaczego używacie wielu metod? Każda z tych metod ma pewnie swoje zalety i wady.

Jak zwykle chodzi o to, po co robimy badanie. Każda z tych metod jest odpowiednia do określonego celu i warunków, a do innego mniej lub w ogóle. Metoda ze znacznikami z numerem telefonu jest przydatna w sytuacji kiedy badamy wędrówki ryb. Kiedy interesują nas ich zachowania, na przykład to, czy lubią siedzieć w jednym miejscu, czy się przemieszczają, na jakie odległości, w jakich okresach itd. Niby skuteczność mała, ale trudno sobie wyobrazić badacza, który wszczepi rybom implanty radiowe i co tydzień przemaszeruje z anteną 100 czy 900 km wydłuż rzeki, by szukać oznakowanych ryb. W naszym przypadku cel jest zupełnie inny – badamy skuteczność przepławek. Wybraliśmy więc takie metody, które są dla tej sytuacji najlepsze: akustyczną, bo zamontowane na dnie hydrofony rejestrują nam każdą rybę, która przemieszcza się w promieniu 150 m i pasywne znaczniki, które choć wymagają anten, są znacznie tańsze.

Przygotowanie anteny do monitorowania obecności ryb

Interpretacja wyników badań jest chyba prosta: określa się ile przeszło, a ile nie?

Proste to nie jest – raczej odwrotnie. Nigdy nie wiadomo, które ryby z tej znakowanej populacji będą chciały iść w górę rzeki. Dlatego do badania wybieramy okres tarłowy, bo wtedy ryby odczuwają przymus, żeby iść w górę, szukać tarlisk, żeby się rozmnożyć. Ale to wcale nie znaczy, że wszystkie to zrobią. Niektóre wybierają sobie przepławkę jako fajne miejsce do zamieszkania.

Coś ciekawego z takich badań wychodzi – bywają jakieś niespodzianki?

Ostatnio, znakowana w Polsce ryba zameldowała się na antenie w Finlandii. Tamtejsi badacze zapytali producenta komu sprzedali chip o numerze XY i dowiedzieli się, że to polska ryba. Niespodzianki pojawiają się często, bo nie da się wszystkiego przewidzieć. Okazało się, na przykład, że jedną z przepławek, którą badaliśmy niedawno polubiły duże bolenie. Zamieszkały w niej, bo uznały to za świetne miejsce. Miały kryjówki pod kamieniami, wartki prąd w szczelinach i przechodzące przez przepławkę mniejsze rybki, czyli dowolną ilość pożywienia. I nie zamierzały się stamtąd nigdzie ruszać.

Czyli przepławka okazała się nieskuteczna, bo dla małych ryb była nie do przejścia.

NO – nie całkiem. Po jakimś czasie, jak to często bywa, rzeka zażwirowała część przepławki, poprawiły się warunki wędrówki dla mniejszych ryb, więc więcej ich było w stanie tę przeszkodę pokonać. I mimo, że bolenie dalej grasowały skuteczność przepławki wzrosła z 10 do 60%.

Rozmawiali:

Małgorzata Siudak, Roman Konieczny

Link: Zakres monitoringu przewidzianego w projekcie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s